Wpatrywałam się w obraz
dziewczyny w odbiciu lustrzanym, jakbym widziała ją pierwszy raz. Pomimo
zdarzenia sprzed roku, postanowiłam zacząć żyć normalnie. Jednak nie
wyglądałam tak, jak kiedyś: moja twarz, niegdyś radosna i pełna życia,
teraz była blada i bez śladu dawnego optymizmu. Straciłam parę kilo,
więc jedyne, co na mnie w miarę dobrze leżało to biała, rozkloszowana
sukienka z czarną kokardą wokół talii.
Moim włosom również
brakowało dawnego blasku oraz koloru, więc rozczesałam je szybko i
odrzuciłam do tyłu, aby swobodnie opadały na ramiona. Podkreśliłam oczy
eyelinerem, nałożyłam cienie i musnęłam lekko rzęsy maskarą. Chciałam
powrócić do dawnej rutyny, zapomnieć o każdej złej rzeczy i ruszyć do
przodu.
W ostatnim czasie rzadko
wychodziłam z domu, tylko w razie konieczności, więc kiedy pierwsze
promienie słońca padły na moją skórę, wydałam z siebie ciche
westchnienie. Niemalże zapomniałam, jak wysoka temperatura jest w Los
Angeles latem.
Od śmierci mamy minął
dokładnie rok, a moja depresja pogłębiała się codziennie. Miałam
dwadzieścia dwa lata, zawiesiłam studia, straciłam prawie wszystkich,
których kochałam i zostałam sama.
No, może nie do końca,
ponieważ był jeszcze Simon - mój najlepszy przyjaciel. Znaliśmy się od
dziecka, traktowałam go jak starszego brata. Po skończeniu studiów
otworzył własny gabinet i został psychologiem. Właśnie się do niego
wybierałam, na prawdę potrzebowałam kogoś, komu mogłabym wszystko
opowiedzieć.
Nadal nie potrafiłam
pozbierać się po tragicznej śmierci matki. Policja powiedziała, że
popełniła samobójstwo, ale nie wierzyłam w to. Na miejscu zbrodni nic do
siebie nie pasowało, a że poszlaki prowadziły donikąd, pozostawili
sprawę niewyjaśnioną. Wiedziałam, że moja mama nie zostawiłaby mnie
samej, nie z własnej woli. Wiele wskazywało na morderstwo, jednak nie
było jednoznacznych dowodów, dlatego musiałam dowiedzieć się prawdy.
Żałoba
przeminęła, a ja chciałam spróbować wrócić do dawnych nawyków, więc na
pierwszy ogień poszło spotkanie z kimś, kto świetnie mnie znał.
Uśmiechnęłam się na widok szyldu na budynku, na którym było napisane
"Dr. Simon Thomson - poradnia psychologiczna". W środku wyglądało, tak
samo jak w każdej poradni, no może było trochę więcej światła i roślin.
Dowiedziałam się od sekretarki, iż przede mną jest jeszcze jedna osoba w kolejce, więc
miałam zaczekać. Znajdował się on na piątym piętrze, więc nacisnęłam
przycisk uruchamiający windę i weszłam do niej.
Gdy
winda ruszyła poczułam, jakby skręcał mi się żołądek. Jeszcze parę lat
temu miałam lęk przed jeżdżeniem windami i pomimo prób zwalczania go,
jakiś ślad pozostał. Na drugim piętrze drzwi się otworzyły i moim oczom
ukazał się chyba ósmy cud świata.
Otóż,
metr ode mnie stał wysoki, bardzo przystojny mężczyzna. Miał naturalnie
ciemną karnację, kolczyk w prawym uchu, czarne włosy, kilkudniowy
zarost i hipnotyzujące spojrzenie. Jego ramiona pokrywały liczne
tatuaże, co tylko dodawało mu tajemniczości. Kiedy mnie zobaczył, kącik
jego ust lekko się uniósł, po czym wszedł do środka i stanął obok.
Mogłam doskonale poczuć jego zapach - drogie perfumy oraz dym
papierosowy.
To
drugie zepsuło cały czar, ponieważ nienawidziłam papierosów, wywoływały
u mnie odruch wymiotny. Skrzywiłam się trochę, a kątem oka zobaczyłam,
że ów nieznajomy uniósł jedną brew na moje zachowanie. Staliśmy koło
siebie nie odzywając się słowem, chociaż w powietrzu można było wyczuć
coś dziwnego, niezrozumiałe napięcie między nami.
Po
minucie nareszcie winda zatrzymała się na piątym piętrze, więc
wysiadłam prędko pierwsza i ruszyłam zdecydowanym krokiem przed siebie.
Widząc napis na drzwiach z nazwiskiem mojego przyjaciela, usiadłam na
jednym z krzeseł poczekalni. Zdziwiona zobaczyłam, iż nieznajomy z windy
udał się pod te same drzwi i w dodatku usiadł naprzeciwko mnie.
Lekko
speszona wpatrywałam się w swoje dłonie, dopóki nie poczułam, że cały
czas się na mnie gapi. Wyprostowałam się więc i rzuciłam mu pytające
spojrzenie. Brunetowi zaczęły lekko drżeć wargi, jakby próbował
powstrzymać śmiech. Nim zdążyłam się opanować, słowa same wyszły z moich
ust.
- Co pana tak bawi?
Mężczyzna parsknął śmiechem, jakby zrobił to złośliwie. Wtedy pożałowałam, że w ogóle się odezwałam.
- Pani zachowanie.
Jego głos był magnetyczny. Niski, z wyraźnym brytyjskim akcentem, na który wiele Amerykanek odczuwało szybsze bicie serca.
- Czyżby?- zapytałam z niekrytą ironią.
- Owszem.- uśmiechnął się arogancko.- obserwowanie pani ruchów jest przezabawne. Gorzej jest tylko je zinterpretować.
To
chyba była najdziwniejsza konwersacja w moim życiu. Rozmawiałam z
obcym facetem (może i przystojnym, ale przy tym onieśmielającym) o moich
zachowaniach i to w poradni psychologicznej.
- Zgaduję, że nie ze względu na pańską niezachwianą pewność siebie, pan się tutaj znalazł?
- Ta cecha w mojej osobie akurat mi nie przeszkadza.
- Arogancja to bardzo niedobra cecha, proszę pana.
Mężczyzna uśmiechnął się drwiąco, po raz enty w czasie naszej wymiany słów.
Zaintrygował mnie, chociaż zachowywał się, jak nadęty drań.
Zaintrygował mnie, chociaż zachowywał się, jak nadęty drań.
- Po co ja przyszedłem do zwykłego psychologa, skoro koło siebie mam, tak obeznaną wśród morałów kobietę?
Poczułam,
jak moje policzki czerwienią się i teraz zapewne były w odcieniach
szkarłatu. Nienawidziłam rumienić się i nie móc tego kontrolować.
- Źle pan trafił. Nie jestem do końca obeznaną wśród morałów kobietą.- odparłam, siląc się na obojętny ton.
- W takim razie jestem ciekaw tej pani niemoralnej strony.- cholera, czy on właśnie do mnie mrugnął?!
Nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ drzwi do gabinetu otworzyły się i stanął w nich Simon.
- Bliss! Cieszę się, że przyszłaś, mała!
Simon Thomson był przeciętnego wzrostu blondynem, o promiennych oczach i
przyjaznym uśmiechu. Znałam go od ponad 10 lat, a nadal pozostawał moim
najlepszym przyjacielem, któremu mogłam powiedzieć o wszystkim. Słysząc,
że nic się nie zmienił i nadal mimo swojej pracy, zwracał się do mnie,
tak jak zawsze, wstałam ochoczo i przywitałam się z nim.
- Przepraszam, ale to ja byłem pierwszy.- brunet burknął, wyczuwając, że znamy się z Simonem głębiej.
Mój przyjaciel zerknął na niego i wzruszył przepraszająco ramionami.
- Oczywiście, panie Malik. Zapraszam.
Simon rzucił mi ostatnie spojrzenie i zniknął w gabinecie. Więc nieznajomy nazywał się Malik...
Wstał, otrzepując lekko spodnie i podążył za Simonem. Jednak ku mojemu zdziwieniu, otarł się o mnie ramieniem i mruknął cicho.
- Jestem pewien, że jeszcze niedługo się zobaczymy.
O jaaa to jest megaa 😁
OdpowiedzUsuńO jaaa to jest megaa 😁
OdpowiedzUsuńPierwsze co mi nie pasuje, to brak widoku komórkowego,bo aktualnie czytam z pracy i na komórce.
OdpowiedzUsuńDruga sprawa dotyczy już treści - sama sobie zaprzeczasz. Najpierw piszesz, że wedłów policji matka popełniła samobójstwo, że dziewczynie tak powiedzieli, a zaraz dalej jest o tym, że sprawa pozostała niewyjaśniona, a poszlaki wskazywały na morderstwo. Skąd bohaterka miała takie informacje, skoro od policji otrzymał zupełnie inne?
Potem nastąpiła kolejna niejasność - skąd wiedziała, że przed nią jest jeszcze jedna osoba, skoro jeszcze tam nie dotarła, a nawet nie wjechała jeszcze windą na odpowiednie piętro? Jest jasnowidzem czy coś. A z tą windą to w ogóle wyszło jakby to on, w sensie ten człowiek co był przed nią znajdował się na piątym piętrze, a nie gabinet.
I ostatnie to błędne zapisywanie dialogów. Choćby "uśmiechnął się" powinno być z dużej i po wcześniejszej kropce (kropki masz). Jedna już "powiedział" powinno być z małej i bez tej kropki, którą akurat się nie przypatrzyłem ale pewnie też masz, a nie powinno jej być.
To tyle jeśli chodzi o nieścisłości i nie czepiam się, bo każdy ma prawo do błędów i to oczywiste, że sam autor nie da rady wszystkiego zauważyć.
Co do samej treści to ciężko mi się jeszcze wypowiedzieć, bo póki co nie dzieje się za wiele, a dopiero było pierwsze spotkanie, napomnienie o śmierci matki, jakaś depresyjka i pomysł, by na własną rękę znaleźć morderce rodzicielki i tego szukania się właśnie nie mogę doczekać.
Pozdrawiam i w wolnych chwilach, jakbyś miała ochotę, zapraszam do mnie:
j-i-s.blogspot.com
Dla mnie bomba! Bardzo intrygujący prolog a Zayn to już w ogóle tutaj zabija *____* Jeszcze ta tajemnicza śmierć matki.. Mam tylko nadzieje że Simon nic nie czuje do Bliss :D
OdpowiedzUsuńCzekam na nexty!
Bardzo mi się podoba! Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńRiDa
Moje :)))
OdpowiedzUsuńKath